Offtop

Matas

Niechze zgadne - czapeczka kupiona na deptaku na ulicy 'Pilies' (Zamkowa) obok Uniwersytetu? Jesli tak, to byles bardzo blisko mego miejsca pracy... Smile

Zdradinho

całkiem mozliwe ze tak było

Bialix

Matas

Jakies 23 zl. Gdzies w internecie jest kurs. Czarna Wolga (ta stara 21, od 1959, zoze wczesniej) to juz dzis marzenie. Sa jeszcze takie graty stare, ale ciagle drozeja. Widzialem raz na miescie odrestaurowana - super czarny kolor, chromy - swietny woz, zwlaszcza z silnikiem od BMW albo Mercedesa (oczywiscie, jesli autentyka nie robimy...) Smile

Bialix

Ojciec mnie opowiadał, że jak był mały, to straszyli dzieci >>Czarną Wołgą<< która porywała ludzi i wysysała z nich szpik x_x

A nawiązując do środków płatniczych to macie mocniejszą walutę tam na Litwie, ale spokojnie, nasz dzielny rząd wkrótce postara się związać kurs złotówki z dolarem i wtedy będziemy mieć mocniejszy (aczkolwiek sztucznie utrzymywany) środek płatniczy *zgon* Wink

Matas

Bialix

No to jak tak to Balcerowicz ma przesrane ;D
EBPO kapke lepsze ;D

Matas

Potwierdzam już teraz: Straszono dzieci czarną Wołgą. Wiem to od kumpla z Poznania. Smile

Edek

Slyszałem o tym . Jakieś 7 lat miałem i mi wmawiano że jak uciekne z domu to mnie Wołga złapie.(oczywiście wtedy nie wiedziałem co to wołga)

Matas

Jest taka fajna stronka o tym aucie: [link widoczny dla zalogowanych]

Edek

Nie widzę tam nigdzie czarnej Smile

Matas

Jest, jest - tu: [link widoczny dla zalogowanych]

Jemiolek

witam.
Nie sadzilem ze ktos jeszcze kiedys wspomni temat "czarnej wolgi" heheh ale to bylo cos niesamowitego, mnie i kolesi z podworka straszono, ze jak bedziemy sie sami po miescie szwedac to porwa nas satanisci w czarnej woldze. Teraz jak sobie o tym przypomne to smiac mi sie chce, ale z drugiej strony jaki prosty sposob na trzymanie mlodych lobuziakow pod kontrola Smile

.
Pozdrawiam.
PS. !! " ejj chlopaki spadamy , czarna wolga jedzie" !! hihihi

Matas

Z tego co wiem, to na Litwie nikogo nie straszono czarną Wołgą, a w Polsce to było powszechne Smile

Amris

"O Nowej to Hucie piosenka" czyli kilka przemyślen na temat prostego wracania do domu, przez nasze nowohuckie getto.

Dzień upłynął całkiem miło, aczkolwiek wszystko co miłe szybko się kończy, więc po spożyciu 8 browców z Jarredem, stwierdziłem ze pasowałoby wracać do domu(godzina koło 22, a ze Jarred stacjonuje teraz na Śródmieściu, więc do Nowej Huty kawałek) więc idąc tym tokiem myślenia, zapakowałem się w tramwaj linii "4" coby spokojnie i bez przygód do tego domu dojechać. Uzbrojony w dwa browary, w owym tramwaju się nie nudziłem, pomijając nawet fakt że siedzenie przede mną jakiś koleś pocieszał panne która opłakiwała zerwany związek a za mną stała z kolei para która sobie z kolei nie żałowała, i ślina aż im kapała na podłoge. Mniejsza. Będąc w centrum Nowej Huty, prawie-mądry pan A. stwierdził "pasowałoby się jeszcze dopić". I tu po nieco przydługim wstępie, dochodzimy do meritum sprawy.
Owy pan A. grzecznie wysiadł z tramwaju, wyrzucił puste puszki do śmietnika(nie ma to jak sie wybielać :]), odpalił papierosa i dziarsko ruszył w kierunku sklepu "24/h". Wszystko byłoby w porządku, zapewne owy A. dotarłby do tego sklepu, kupiłby co swoje i poszedłby do domu, gdyby nie fakt że nagle na horyzoncie pojawiło się dwóch tak zwanych "meneli", którzy też zapewne chcieli się dopić, aczkolwiek brakowało im funduszy. Więc widząc samotnie idącego gościa(o gabarytach nie wspomne - nie lubie sobie słodzić :]) stwierdzili zapewne że "pali, więc pewnie będzie miał papierosa do odstąpienia, a moze i pare drobnych"(pijackie urojenia autora postu, jaka była prawda, tego się nigdy nie dowiemy...) więc obaj zastawili owemu panu A. droge z tekstem "może byś tak szluga odstąpił". Jako że człowiek po alku się staje nadzwyczaj odważny(czy tam głupi, a może jedno i drugie, mniejsza), perfidnie wypuszczając dym A. stwierdził "nie pale". Chwila konsternacji i kolejne zabójcze pytanie "a masz pare złotych do flaszki się dorzucić, panienko?"(to co istotne dla dalszego rozwoju wydarzeń, to fakt że obaj ci panowie już nie całkiem trzeżwi byli, a nawet mówiąc szczerze, to bardzo ciężko im szło jeżeli chodzi o takie czynności jak chodzenie i gadanie...). Jako że nie lubie jak ktoś mnie obraża(a zwłaszcza gdy nie bardzo trzezwy jestem), koleś dostał odpowiedz mało kulturalną("a wejże, k***a, sp*******j"), na co troche się zdenerwował(drugi cały czas stał spokojnie), i zaczął coś tam brąchać, z wystawieniem pięści włącznie. Jako że najlepszą obroną jest atak, więc poszedł prawy prosty, po którym oponent znalazł się na trawniku(aż szkoda że nie byłem pijany na tyle, coby już pewnych oporów wewnętrznych nie mieć...), na co drugi typ zareagował tekstem(a liczyłem się z tym że jednak pomoże koledze...) "prosze pana, nie chcemy tu zadnych awantur...". Ponieważ temu co dostał po ryju zbieranie się z gleby troche zajeło, stwierdziłem, że jednak trzeba się stamtąd ewakuować, coby mnie większy agresor nie chwycił(albo jego, po pozbieraniu się - też mniejsza). Prewenecyjnie obracając się za siebie, dotarłem do sklepu, gdzie zakupiłem kolejne kilka Warek, a potem już definitywnie kurs -> dom, i nie ma ze boli.
Jednak łatwo nie ma. Ide sobie prostym chodnikem - naprzeciw mnie wyłaniają się trzy sylwetki. Im bliżej, tym weselej w duszy. Skoro póżny wieczór zaczął się perfidnie, to znaczy że zakończy się mało przyjemnie(prawo myślenia pesymisty). Ale jako że ze zmniejszającą się róznicą odległości dało się rozróżnić sylwetki, i jako że jedna z tej trójki okazała się panną(jakoś dresy w towarzystwie lasek są jakieś mniej agresywne - nie wnikam, skoro mi to na ręke...) to myśle że po prostu się miniemy i będzie ok... a tu przy mijaniu jeden gośc się mnie pyta "sorry, gdzie tu można jakieś palenie załatwić bo na preszerze jesteśmy?". Krótka odpowiedz że "ja nie z tych okolich i nie wiem" wystarczyła. Poszli w swoją strone a ja w swoją. Chwalmy Rogatego Szczura.
Idziemy dalej. Ulica Makuszyńskiego, czyli krakowska(nowohucka) stolica bezdomnych, pijaków, albo jedno z drugim. Kolejny papieros, bo tak jakoś wyszło, no i piwo, bo przecież można. Naprzeciw kolejne dwie sylwetki(myśli co najmniej czarne, ale co tam, przecież bawimy się dobrze). Zbliżenie dystansu. Dwóch gości. Jeden pyta o papierosa. Jako że swego czasu robiło się w takim miejscu żeby takich ludzi poznać "wystarczająco", daje im pare na zapas. Zostaje obczęstowany tekstem że "są jednak jeszcze poczciwi ludzie na tym świecie". Jako że po tym zostałem już rozbity zupełnie(bez opadu szczeny się obyło...) stwierdziłem że dom to jednak nadal najlepsza opcja... tradycyjne przedzieranie się przez toro-haszcze i w końcu jesteśmy. Happy end, nadal żyje(a szkoda, chlip, chlip :]), cała sala bije brawo -.-

Pewnie ludzie którym chciało się to czytać, i dobrneli do końca, zachodzą w głowe, "po kiego ten gość to napisał -.-". Odpowiedz jest prosta. Tej dzielnicy nie da się nie kochać. Nawet poza weekendem.
Aczkolwiek tym będziemy przejmować się dopiero jutro :]. Happy holliday you bastard :] I cokolwiek by się działo w innych rejonach Polski, Nowa Huta i tak będzie rządzić. A kto myśli inaczej to w... :]

A tak na ps. Green Day - Jesus of Suburbia

PS2: skoro shoutbox nie działa, więc tutaj zakończe tradycyjnym "i jebać LP". Dziękuje.